Prowadzę bloga od ponad czterech lat. Nie ma tu treści mydlano-powidlanej, informacji osobistych, przekonań politycznych czy wyznania. Nie lubię mówić o sobie. Skracam teksty maksymalnie, tak, by najważniejszy z wpisu był odbiór pracy. Tworzenie stało się codziennym elementem dnia. Jakowymś przymusem, rutyną, jak picie kawy. Chociaż kilkukrotnie w życiu kawę odstawiałam...
Nie mam osobowości, którą mogę podzielić, żyć w różnych wymiarach wielotorowo. Nie posiadam więc czegoś takiego jak avatar, wirtualnego odwzorowania siebie. Tam gdzie jestem, jestem realnie, w każdy możliwy dla siebie sposób.
Przygoda z haftem zaczęła się od marzeń o pięknie. Marzyłam o przedmiotach, które wykonam. Szkoliłam warsztat z miesiąca na miesiąc, bardzo wytrwale. Poświęciłam tej pasji tysiące godzin. Absolutnie tego nie żałuję. Doszłam jednak do punktu, w którym potrzebuję więcej. Zastanawiam się co to dla mnie znaczy. Wiem jednak, że potrzebuję zmiany, przynajmniej szóstki w skali Beauforta. Chciałabym, aby moje marzenia się realizowały. Taki mam cel. Dzisiaj jednak szukam planu i weryfikuję.
Od rana buduję kryształowe schody.
....and
she's buying a stairway to heaven....
.....Dear
lady, can you hear the wind blow, and did you know
Your
stairway lies on the whispering wind. ......
i dzisiaj biżuterii nie będzie, a tak!